niedziela, 15 lutego 2015

Tux #7

Przerwa od zajęć kończy się, a ja mam do przedstawienia jedną z łap mojego znienawidzonego ukochanego pingwinka. 


Całości nie pokażę, bo mój telefon postanowił zrobić dwa dobre zdjęcia, a potem namiętnie rozmazywał resztę (akurat jak przeszłam do upamiętniania całości). Ehh, chyba czas na kupienie jakiejś lustrzanki żeby napierniczać zdjęcia w trybie auto ;p

W międzyczasie przekopałam stronę HAEDa i doszłam do wniosku, że zdecyduję się na dwa małe wzory. Milion wyliczeń później dowiedziałam się ile muszę wydać na cały kram, żeby mieć z czego i na czym hafcić. Kwota odrobinę zawrotna, więc czekam na lepszą okazję (np. urodziny) coby wycisnąć z mojego biednego narzeczonego jakiś tłusty kawałek tkaniny. A że nęci mnie len, więc to będzie len (Dublin 25ct w kilku kolorach, tak na start).

piątek, 30 stycznia 2015

Tux #6

Dotarłam szczęśliwie do 70%. Jak widać, pominęłam efekt 60%. Ale wtedy były święta, ja krzyżykowałam bez swojego notesika i zanim się zorientowałam to było już 63-64%. Niestety, dzisiejszy dzień jest ponury, pada śnieg i zdjęcie w najlepszym świetle i po podrasowaniu w PS dalej wygląda okropnie. I jeszcze jak na domiar złego, po zdjęciu z tamborka tkanina nie chciała się za nic rozprostować. Sam pech :/




W międzyczasie dłubię jeszcze takie jedno maleństwo, co ma być prezentem na Dzień Matki. Byłam szczerze przekonana, że z moim tempem (oraz ilością zajęć), zejdzie mi długo i pewnie nie wyrobię się. Ale hafci się szybko (są duże bloki kolorów). Biorąc pod uwagę, że zaczęłam 1,5 tygodnia temu a mam już jakąś 1/3 samo świadczy o sobie :) Jako że wzorek jest niewielki, to wielki pokaz będzie po ukończeniu. Nie muszę się martwić o to, że prezent "przecieknie", jako że moja mama nie jest użytkowniczką internetów. 

I ostatnia rzecz - miałam w planach Space Traveler (HAED), lecz w momencie gdy już kończę Tuxa, wzór całkiem nie podoba mi się. Po ostatnim sezonie Doctora Who obrzydł mi i wzór, i serial. Mam kilka innych wzorów z HAEDa na oku, ale póki co chcę spiąć się z Tuxem i w końcu go ukończyć. A potem zobaczy się ;)

czwartek, 29 stycznia 2015

Serwetka

Jako gimnazjalistka bawiłam się haftem płaskim, a raczej robiłam coś, co wyglądało dla mnie jak haft płaski. Efekty były średnie, zwłaszcza że mocno naciągałam mulinę. Serwetka bożonarodzeniowa wyglądała jeszcze jako tako, dlatego mama przygarnęła ją. Po świeczkach, bombkach i choinkach przyszedł czas na wielkanocną wersję. Później zainteresowania zmieniły mi się odrobinę i na pół rozpoczęta serwetka powędrowała w kąt. W wakacje, jak szperałam po domu, znalazłam tą niedokończoną serwetkę. Dokończyłam ją jak umiałam (czyli średnio). Korzystałam z licznych uwag na blogach, ale i tak popełniłam kilka błędów. No cóż, haft płaski raczej nie należy do moich mocnych stron.


Oto bohomaz :D

sobota, 20 września 2014

Tux #5

Dziś mija rok odkąd po raz pierwszy wbiłam igłę w Tuxa. Plan by ukończyć 50% - wykonany. Do tego mija dziś rok od pierwszego posta. Łącznie z dzisiejszym postem, napisałam dwanaście notek. Co daje średnio jedną notkę na miesiąc. Słabo. Ale biorąc pod uwagę jak duży nawał zajęć i obowiązków miałam na trzecim roku to wypada i tak nieźle. Oczywiście, wolałabym mieć już skończonego Tuxa, koty mieć zrobione na bieżąco oraz być w trakcie Space Traveller'a... 

Niestety, moja umiejętność haftowania wymaga jeszcze doszlifowania. Krzyżyki robię strasznie wolno, do tego czasem ucinam za długą nitkę i plącze mi się oraz "mechaci". Do tego mam manię ściskania igły, od czego wygina się. Dwie już złamałam, na dodatek obie 28, do których mam strasznie ograniczony dostęp. Ale nie ma tego złego coby na dobre nie wyszło - w końcu nauczyłam się ładnie zaczynać i kończyć nitki. Teraz plecki wyglądają o wiele lepiej, niż w moich pierwszych dwóch pracach. Do doskonałości jeszcze im daleko, ale postęp jest :) Nauczyłam się też organizować sobie materiały oraz miejsce do samego haftu. Wcześniej potrafiłam siedzieć zasypana uciętymi nitkami, denerwowałam się że jakiś kolor mi ginie i w ogóle. Teraz zasunęłam Ukochanemu kawałek gąbki (chyba gąbki, coś pomiędzy styropianem a gąbką) z jego pudełek ze sprzętem, dorobiłam karteczkę i mam w co wbijać igły. Przydaje się, gdy używam na raz więcej niż trzech kolorów. Do tego przez ten rok zgromadziłam trochę mulin. Woreczki strunowe świetnie nadają się do ich posortowania. Teraz pojedyncze pasma już nie wiszą smętnie na kartonikach, są razem z resztą motka w jednym woreczku. Niby takie pierdółki, ale człowiek musi sam do wszystkiego dojść.

No ale koniec przechwalania się, jakie to postępy poczyniłam. Czas na Tuxa, któremu w końcu stuknęła połowa :)

Te czarne po lewej to łapka :)

wtorek, 16 września 2014

Tux #4

O matko, jak długa przerwa mnie dopadła. Wstyd, no ale jak zaczęła się sesja, potem odrobina wakacji, praktyki, kampania wrześniowa i masz.. Chociaż podczas praktyk starałam się nadgonić chociaż troszkę Tuxa. Chciałam ukończyć 50% do 20.09., no bo to taka trochę "wiocha" żeby minął rok, a ja nie mam nawet połowy pracy. Niektóre z Was mają więcej HAEDa niż ja Tuxa :/ 

Ale co ja będę się tu tłumaczyć (chociaż jestem winna, przyznaję się bez bicia), lepiej pokażę postęp :)


Tux przy 30%

Tux przy 40%
Widać że pierwsze zdjęcie było robione w dobrym świetle. Niestety, nawet największe kombinacje w Photoshopie dają marne efekty (albo inaczej: moja umiejętność odtworzenia światła dziennego jest marna). 

Kilka liczb: 30% ukończyłam 17.08., a do 40% dotarłam 4.09. Czyli da się spiąć i zrobić szybko te 10%. Efekty pracy dodaję dopiero teraz, ponieważ podczas praktyk czas miałam zajęty.. praktykami (duh) oraz nauką do poprawki. Wolne chwile wykorzystywałam na dostawienie paru krzyżyków i fotki. Obróbką postanowiłam się zająć dopiero jak wszystko zaliczę i będę mieć więcej czasu. 

Do rozpoczęcia roku akademickiego zostało niecałe 2 tygodnie. Ten czas poświęcę na Tuxa. Im go więcej tym bardziej chcę zobaczyć go ukończonego :) 

A teraz kilka słów odnośnie SALu z kotami... Mam 3/4.. maja :/ A potem zaczęła się sesja i tak jakoś zostało. Na wyjazd (praktyki robiłam w rodzinnym mieście) nie zabrałam kotów. W torbę zmieścił mi się tylko Tux. Jest wrzesień i nie wiem czy kiedykolwiek zdążę dogonić z kotami do miesiąca na jakie one są do zrobienia. Zabrałabym się za nie teraz, lecz przyszły właściciel dopytuje się o Tuxa i marudzi mi że za wolno. Więc muszę mieć nadzieję, że to prawda co mówią i na czwartym roku faktycznie jest dużo czasu. Wtedy jest cień nadziei, że wyrobię się ze wszystkim :)