sobota, 18 kwietnia 2015

Tux #9 (koniec)




Tux - z wzoru Robina Hobbsa
Tkanina Aida Zweigart 20ct
Muliny DMC (15 kolorów)
Rozpoczęcie: 19.09.2013
Zakończenie: 12.04.2015


Tak oto ukończyłam Tuxa. Zajął mi aż za dużo czasu, ale biorąc pod uwagę, że zaczęłam go robić podczas gorącego 3 roku studiów, gdzie większą ilość czasu leżał pod zwałami książek i rzeczy do nauki... To chyba i tak nieźle. Na zdjęciu dalej widać lekki ślad tamborka, co mnie trochę niepokoi, bo starałam się uprasować uparciucha. Teraz pozostaje mi tylko wyciąć go (będzie mniej więcej takiego rozmiaru jak tu) i przyszyć do koszulki mojego Lubego. 

Został jeszcze motyl, który jest w połowie zrobiony i niedługo też będzie miał swoją premierę (o ile wcześniej kolokwia mnie nie zjedzą). Odliczam czas do następnego roku akademickiego, bo to już będzie piąty i ostatni (czyli czas na pisanie pracy). Może wtedy zabiorę się za jakiegoś HAEDa albo coś o większych rozmiarach. Bo inaczej to wychodzi jak widać ;p 

poniedziałek, 9 marca 2015

Tux #8

Semestr zaczął się na dobre, ze wszystkimi udogodnieniami w postaci zajęć do chorej pory oraz sprawdzaniem stanu miernej wiedzy. Postękałabym bardziej, no ale uczelnia medyczna wymaga poświęceń. By uniknąć zadzierania nosa oraz dissowania innych uczelni, lepiej przejdę do haftu ;p

Miłościwie panujący nam Tux właśnie przekroczył 90%! Cieszę się z każdym udłubanym procentem, że jeszcze tylko trochę i ten koszmar się skończy. Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał - haft jest fajnym hobby, ale robienie jednego i tego samego cały czas, ze stękającą osobą za plecami to nic miłego. Z moich wyliczeń wynika, że jeszcze 20 dni (jeśli czas będzie ograniczony przez przerywnik naukowy) lub szybciej. Mam nadzieję że szybciej, bo ten motyl tak leży w połowie rozgrzebany. Aż mi go żal, no ale musi być wyrozumiały - najpierw obowiązek, a potem przyjemności :)

Żeby umilić sobie czas do haftu oglądam House'a (czyli burn baby) lub Gry o Tron (kto lepiej wygląda w tej lipnej koronie). House był już przeze mnie oglądany, więc nawet kojarzę komu i jak główny bohater pojedzie. It's not lupus - ale zgodnie z wykładaną teorią, w Polsce it's lupus. Populacja amerykańska najwidoczniej ma mniejszą szansę na choroby autoimmuno<długie mądre słowo>wololo. A Gry o Tron to był dobry serial, ale skończył się na pierwszym sezonie. Potem tak zaczęła akcja odjeżdżać od książek, że w sumie oglądam dla kolejnych trupów. I tak wiem kto zginie, ale wyobrażać to sobie to jedno, a zawieść się podczas oglądania to dwie różne sprawy.

Ale to tyle moich dywagacji na temat seriali - czas na konkrety. Następny i ostatni post z tym panem we fraku zaszczyci tego bloga po wypraniu. Tuxa, nie bloga <duh>. 

niedziela, 15 lutego 2015

Tux #7

Przerwa od zajęć kończy się, a ja mam do przedstawienia jedną z łap mojego znienawidzonego ukochanego pingwinka. 


Całości nie pokażę, bo mój telefon postanowił zrobić dwa dobre zdjęcia, a potem namiętnie rozmazywał resztę (akurat jak przeszłam do upamiętniania całości). Ehh, chyba czas na kupienie jakiejś lustrzanki żeby napierniczać zdjęcia w trybie auto ;p

W międzyczasie przekopałam stronę HAEDa i doszłam do wniosku, że zdecyduję się na dwa małe wzory. Milion wyliczeń później dowiedziałam się ile muszę wydać na cały kram, żeby mieć z czego i na czym hafcić. Kwota odrobinę zawrotna, więc czekam na lepszą okazję (np. urodziny) coby wycisnąć z mojego biednego narzeczonego jakiś tłusty kawałek tkaniny. A że nęci mnie len, więc to będzie len (Dublin 25ct w kilku kolorach, tak na start).

piątek, 30 stycznia 2015

Tux #6

Dotarłam szczęśliwie do 70%. Jak widać, pominęłam efekt 60%. Ale wtedy były święta, ja krzyżykowałam bez swojego notesika i zanim się zorientowałam to było już 63-64%. Niestety, dzisiejszy dzień jest ponury, pada śnieg i zdjęcie w najlepszym świetle i po podrasowaniu w PS dalej wygląda okropnie. I jeszcze jak na domiar złego, po zdjęciu z tamborka tkanina nie chciała się za nic rozprostować. Sam pech :/




W międzyczasie dłubię jeszcze takie jedno maleństwo, co ma być prezentem na Dzień Matki. Byłam szczerze przekonana, że z moim tempem (oraz ilością zajęć), zejdzie mi długo i pewnie nie wyrobię się. Ale hafci się szybko (są duże bloki kolorów). Biorąc pod uwagę, że zaczęłam 1,5 tygodnia temu a mam już jakąś 1/3 samo świadczy o sobie :) Jako że wzorek jest niewielki, to wielki pokaz będzie po ukończeniu. Nie muszę się martwić o to, że prezent "przecieknie", jako że moja mama nie jest użytkowniczką internetów. 

I ostatnia rzecz - miałam w planach Space Traveler (HAED), lecz w momencie gdy już kończę Tuxa, wzór całkiem nie podoba mi się. Po ostatnim sezonie Doctora Who obrzydł mi i wzór, i serial. Mam kilka innych wzorów z HAEDa na oku, ale póki co chcę spiąć się z Tuxem i w końcu go ukończyć. A potem zobaczy się ;)

czwartek, 29 stycznia 2015

Serwetka

Jako gimnazjalistka bawiłam się haftem płaskim, a raczej robiłam coś, co wyglądało dla mnie jak haft płaski. Efekty były średnie, zwłaszcza że mocno naciągałam mulinę. Serwetka bożonarodzeniowa wyglądała jeszcze jako tako, dlatego mama przygarnęła ją. Po świeczkach, bombkach i choinkach przyszedł czas na wielkanocną wersję. Później zainteresowania zmieniły mi się odrobinę i na pół rozpoczęta serwetka powędrowała w kąt. W wakacje, jak szperałam po domu, znalazłam tą niedokończoną serwetkę. Dokończyłam ją jak umiałam (czyli średnio). Korzystałam z licznych uwag na blogach, ale i tak popełniłam kilka błędów. No cóż, haft płaski raczej nie należy do moich mocnych stron.


Oto bohomaz :D