piątek, 30 stycznia 2015

Tux #6

Dotarłam szczęśliwie do 70%. Jak widać, pominęłam efekt 60%. Ale wtedy były święta, ja krzyżykowałam bez swojego notesika i zanim się zorientowałam to było już 63-64%. Niestety, dzisiejszy dzień jest ponury, pada śnieg i zdjęcie w najlepszym świetle i po podrasowaniu w PS dalej wygląda okropnie. I jeszcze jak na domiar złego, po zdjęciu z tamborka tkanina nie chciała się za nic rozprostować. Sam pech :/




W międzyczasie dłubię jeszcze takie jedno maleństwo, co ma być prezentem na Dzień Matki. Byłam szczerze przekonana, że z moim tempem (oraz ilością zajęć), zejdzie mi długo i pewnie nie wyrobię się. Ale hafci się szybko (są duże bloki kolorów). Biorąc pod uwagę, że zaczęłam 1,5 tygodnia temu a mam już jakąś 1/3 samo świadczy o sobie :) Jako że wzorek jest niewielki, to wielki pokaz będzie po ukończeniu. Nie muszę się martwić o to, że prezent "przecieknie", jako że moja mama nie jest użytkowniczką internetów. 

I ostatnia rzecz - miałam w planach Space Traveler (HAED), lecz w momencie gdy już kończę Tuxa, wzór całkiem nie podoba mi się. Po ostatnim sezonie Doctora Who obrzydł mi i wzór, i serial. Mam kilka innych wzorów z HAEDa na oku, ale póki co chcę spiąć się z Tuxem i w końcu go ukończyć. A potem zobaczy się ;)

czwartek, 29 stycznia 2015

Serwetka

Jako gimnazjalistka bawiłam się haftem płaskim, a raczej robiłam coś, co wyglądało dla mnie jak haft płaski. Efekty były średnie, zwłaszcza że mocno naciągałam mulinę. Serwetka bożonarodzeniowa wyglądała jeszcze jako tako, dlatego mama przygarnęła ją. Po świeczkach, bombkach i choinkach przyszedł czas na wielkanocną wersję. Później zainteresowania zmieniły mi się odrobinę i na pół rozpoczęta serwetka powędrowała w kąt. W wakacje, jak szperałam po domu, znalazłam tą niedokończoną serwetkę. Dokończyłam ją jak umiałam (czyli średnio). Korzystałam z licznych uwag na blogach, ale i tak popełniłam kilka błędów. No cóż, haft płaski raczej nie należy do moich mocnych stron.


Oto bohomaz :D